"Carmen" Georgesa Bizeta w reż. Andrzeja Chyry w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Niedawno Krystyna Szostek-Radkowa, znana polska śpiewaczka, mezzosopranistka, powiedziała, że obecnie polscy reżyserzy realizujący opery nie znają nut. Nie wiem, czy Andrzej Chyra, reżyser najnowszej inscenizacji "Carmen", zna nuty. Z tego, co oglądamy na scenie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, wynika, że nie. Widać też brak znajomości warsztatu reżyserskiego. Jego miejsce zajmuje pycha reżyserska. Wydawałoby się, że opera Georges'a Bizeta "Carmen" z niezwykłą, przepiękną muzyką pełną dynamiki, niezwykle rytmiczną, wyrażającą rozmaite stany uczuć, a do tego znakomicie napisane dramatyczne libretto autorstwa Henriego Meilhaca i Ludovica Halévy'ego oparte na opowiadaniu Prospera Mérimée - że takie dzieło nie sposób zepsuć. Andrzejowi Chyrze się udało. Wespół z Małgorzatą Sikorską-Miszczuk, jako tzw. dramaturgiem, zmasakrowali dzieło Bizeta. Powstał nikomu niepotrzebny, bezsensowny dziwoląg. Dopisując operze nowe sytuacje i wprowadzają