Tak się już przyjęło, że dla uświetnienia swych kolejnych jubileuszy wystawiają nasze teatry któreś ze sztandarowych dzieł narodowego repertuaru, a nie popełnię błędu, że prym wiodą dramaty Słowackiego i Wyspiańskiego. Rzecz poniekąd zrozumiała, jako że dla honoru domu nie podaje się gościom na uroczystym przyjęciu potraw pospolitych, lecz wyszukane, wymagające od gospodarzy kulinarnego kunsztu i dowodzące wybrednego smaku gości. I wszyscy chodzą dumni... Oczekujemy więc wtedy albo nowej interpretacji myśli szacownego klasyka, albo wykonawczej perfekcji, lekkomyślnie łudząc się, że zaznamy pełni szczęścia. No i mamy na czterdziestolecie Teatru Nowego premierę "Kordiana", jednego z tych dzieł, co angażują niemal cały potencjał mniejszych zespołów, które od wielkiego święta mierzą siły na zamiary. I stało się, jak musiało. Kto żyw dostał zadanie aktorskie (a niektórzy nawet po kilka ról), zaproszono do udziału chyba kilku aktor
Tytuł oryginalny
Zamiar nie według sił
Źródło:
Materiał nadesłany
Odgłosy nr 49