"Sonata widm" Augusta Strindberga w reż. Markusa Öhrna w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.
Czy parada oszustów, zbrodniarzy i defraudantów, których August Strindberg przedstawia w swojej "Sonacie widm", może nas dzisiaj przerażać? Czy dzisiaj widmo niewiernej żony, uwięzionej w garderobie, przypominające papugę i skrzeczące jak ptaszysko, po setkach zrealizowanych filmów i seriali o wampirach, wilkołakach i innych pokręconych stworach może wydawać się kimś dziwacznym? Wątpliwe. Pół wieku temu o dziele Strindberga Arthur Adamov mógł pisać z uznaniem, że "odsłania brudne wyrachowanie, zuchwałe przedstawienie, wykolejenie moralne, uzurpacje". Dzisiaj można tak powiedzieć o połowie tekstów pisanych dla teatru i połowie spektakli. Jak więc ocalić tę niezwykłą dziwność i swego rodzaju profetyzm "Sonaty widm", dzieła przewidującego przyszły kształt teatru absurdu, zajmującego się demaskacją. Szwedzki artysta Markus Öhrn (ur. 1972) znajduje na to swój sposób - wybiera radykalne i jednoczesne zerwanie z teatrem symbolicznym i nat