EN

17.05.2010 Wersja do druku

Zamach na starą operę

To niemal rewolucja. Nowa polska muzyka, której teatry przez lata unikały, odważnie wkracza na scenę. Fakty mówią same za siebie. Od 1989 roku prapremiera polskiej opery współczesnej zdarzała się mniej więcej raz na dwa lata. W ostatnim zaś tygodniu publiczność poznała trzy nowe utwory, inscenizacje dwóch kolejnych zaplanowano po wakacjach - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Nie oznacza to, że diametralnie zmieniły się gusty widzów, a Verdi z Puccinim definitywnie wyszli już z mody. Publiczność stała się otwarta na nowinki, ale bardziej w sferze teatralnej niż muzycznej. Boom na nowe utwory wywołali młodzi reżyserzy - przychodzą do opery, by burzyć stare konwencje. Inscenizatorzy, przerabiający każdy tekst na własny scenariusz, zdominowali już teatr dramatyczny. Teraz potrzebuje ich opera, współcześni kompozytorzy są bez nich wręcz bezradni. Piszą utwory pozbawione akcji i wyrazistych charakterów. Lubują się w poetyckich symbolach, w niedookreślonych nastrojach, zagłębiają w ludzką psychikę. Co prawda dla reżysera każdy nowy utwór to wyzwanie. Muzyka ogranicza, narzuca rytm spektaklu, nie można skracać tekstów lub dopisywać nowych. Ale to także szansa na prawdziwie twórczą pracę, bo dramaturgiczna słabość współczesnych oper zmusza, by tworzyć własne opowieści. Tak uczyniła więc w Operze Narodowej Ma

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zamach na starą operę

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 114/18.05.

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

17.05.2010