"Lizystrata" w reż. Łukasza Witt-Michałowskiego w Teatrze pod Celą w Lublinie. Pisze Irina Lappo na w blogu marcelirozwadowski.blox.pl.
Dla realizatorów niewątpliwą zaletą tego rodzaju przedsięwzięcia jest to, że znudzony widz wyjść z Teatru pod Celą nie może. Może, co prawda próbować nawiązać kontakt z osadzonymi i wtedy jak groził kierownik straży "będziemy się żegnać". Ale to wyjście dla desperatów. Cicho i kulturalnie opuścić świetlicę aresztu było nie sposób. A się chciało. Było to bowiem przedstawienie niewątpliwie amatorskie zrealizowane przez reżysera niewątpliwie profesjonalnego. Kwestię teatroterapii pomijam z dwóch powodów. Po pierwsze, bo się nie znam, chociaż uważam, że jest najważniejszym i najciekawszym aspektem całego przedsięwzięcia. Po drugie, bo mogę, bowiem na debacie pt. "Teatr pod Celą: za czy przeciw?", która odbyła się przed prapremierowym pokazem zakamuflowanym określeniem "próba otwarta", reżyser zdecydowanie odciął się od szlachetnych intencji uzdrawiania kogokolwiek, a jako impuls do realizacji projektu zadeklarował chęć poszuki