EN

30.09.2011 Wersja do druku

Zakręcony musicalem

- Znam swoje zalety, ale też wady. Jedni uwielbiają to, co robię, innym mniej się podoba. Przez kilka lat byłem dyrektorem Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu, a więc znam smak sukcesu i porażki. Noszono mnie na rękach i dostawałem tęgie lanie. Jedno i drugie mnie wzbogaciło, ale sądzę, że porażki uczą więcej, szybciej się po nich dojrzewa - mówi reżyser WOJCIECH KOŚCIELNIAK

Wyjaśnijmy na początek: czy potwierdza Pan tezę, że nie czuje się mordercą musicalu? - Jak najbardziej. I mam nadzieje, że nigdy nim nie byłem. Bardzo szanuję musical, uważam, że jest potrzebny, podobnie jak opera, operetka czy inne muzyczne formy. Staram się powołać sceniczny gatunek, który wypełnia istniejącą lukę. To luka pomiędzy teatrem dramatycznym i muzycznym. Ten pierwszy często nie docenia drugiego, ten drugi nierzadko godzi się na zbyt daleko idące uproszczenia W swoich spektaklach próbuję łączyć różne elementy teatru muzycznego i dramatycznego. Czuje się Pan twórcą nowego gatunku teatralnego? - To zdecydowanie zbyt odważne stwierdzenie. Pojawiły się głosy... Kościelniak to Warlikowski i Lupa scen muzycznych... - To bardzo miłe i pochlebne, ale próba znalezienia własnej drogi niekoniecznie musi iść w parze z próbą tworzenia nowego gatunku. Nie aspiruję tak wysoko: lubię, wręcz kocham to, co robię i nadal chcę iść w�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zakręcony musicalem

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 227/29.09.11 dodatek Magnes

Autor:

Jolanta Ciosek

Data:

30.09.2011

Realizacje repertuarowe