Dopiero w Berlinie można zobaczyć spektakle z udziałem polskich artystów - Andrzeja Dobbera i Piotra Beczały.
Wyjazd do Berlina na nową inscenizację "Manon Lescaut" okazał się pouczający. Udowodnił, że Niemcy, nawet gdy zaciskają pasa, nie rezygnują z kosztownych rozrywek. Lubią nie tylko awangardę, cenią dobrych artystów. Dlatego właśnie u nich mamy szansę obejrzeć naszych śpiewaków, nieobecnych na polskich scenach. Trzy państwowe opery w Berlinie to kłopotliwy spadek po czasach, gdy miasto było podzielone murem. W obu jego częściach musiała - nie tylko ze względów artystycznych - istnieć instytucja operowa (NRD zafundowała sobie nawet dwie) lepsza od tej po przeciwnej stronie. Po zjednoczeniu żadnej nie odważono się zamknąć, bo byłaby to właściwie decyzja polityczna. Rozwiązanie znaleziono dopiero przed rokiem, kiedy trzy samodzielne berlińskie teatry operowe zaczęły działać wspólnie, wchodząc w skład specjalnie powołanej fundacji. Każdy zachował swój szyld i niezależność artystyczną, wszystkie korzystają z przedsiębiorstwa prowadząc