EN

1.06.2007 Wersja do druku

Zakochani na śmierć

Yukio Mishima nienawidził swego drobnego japońskiego ciała i obsesyjnie uprawiał body building. Gdy jednak stworzył już nowe, krzepkie i bardziej umięśnione ciało, nadal nie po­trafił w nim żyć. W 1970 roku popełnił seppuku, a jego wyreży­serowana niczym przedstawie­nie teatralne śmierć wstrząsnę­ła Japonią. Unicestwił powłokę cielesną, którą sam ukształtował. Autokreacja i samodestrukcja są też kluczem do rozumienia postaci dramatów Mishimy - umierających z namiętności i za­zdrości w świecie, w którym i tak prawdziwa miłość nie ist­nieje. Jego utwory wioną pesy­mizmem. Jak sam pisał w 1964 roku: "zawsze jest jakaś igła w sztuce, jest także trucizna". Dla reżyserki Agnieszki Olsten - co zdążyła już kilkakrotnie wyrazić - teatr też nie jest ciast­kiem z kremem. Oboje zdają się zgadzać co do tego, że dramat może i powinien sprawiać ból. Z takiej bolącej, bliskiej agonii tkanki zrobiony jest "Lincz". Trzy jednoaktówki

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zakochani na śmierć

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 6

Autor:

Marta Steiner

Data:

01.06.2007

Realizacje repertuarowe