Yukio Mishima nienawidził swego drobnego japońskiego ciała i obsesyjnie uprawiał body building. Gdy jednak stworzył już nowe, krzepkie i bardziej umięśnione ciało, nadal nie potrafił w nim żyć. W 1970 roku popełnił seppuku, a jego wyreżyserowana niczym przedstawienie teatralne śmierć wstrząsnęła Japonią. Unicestwił powłokę cielesną, którą sam ukształtował. Autokreacja i samodestrukcja są też kluczem do rozumienia postaci dramatów Mishimy - umierających z namiętności i zazdrości w świecie, w którym i tak prawdziwa miłość nie istnieje. Jego utwory wioną pesymizmem. Jak sam pisał w 1964 roku: "zawsze jest jakaś igła w sztuce, jest także trucizna". Dla reżyserki Agnieszki Olsten - co zdążyła już kilkakrotnie wyrazić - teatr też nie jest ciastkiem z kremem. Oboje zdają się zgadzać co do tego, że dramat może i powinien sprawiać ból. Z takiej bolącej, bliskiej agonii tkanki zrobiony jest "Lincz". Trzy jednoaktówki
Tytuł oryginalny
Zakochani na śmierć
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 6