Jego sztukę "Nadzy i martwi" jako słuchowisko zrealizowało w doborowej obsadzie Polskie Radio. Ostatnio w Czytelni Kawy prezentowała ją grupa aktorów. Grzegorz Bartos, radomski prozaik i dramaturg, opowiada w Gazecie wyborczej - Radom o jednym z ostatnich swoich tekstów.
Dramat "Nadzy i martwi" napisałeś na podstawie własnych doświadczeń. Czy bez nich nie mógłby on powstać? - Z mojego punktu widzenia - zupełnie nie. Akurat ja skłaniam się ku temu, aby przynajmniej wiedzieć o czym się pisze. Stąd robienie dokładnych dokumentacji, w przypadku innych utworów, a w przypadku tej sztuki - moje doświadczenie gasterbeiterowskie było bezpośrednią inspiracją. Nigdy w życiu nie zdobyłbym się na opowieść, która rozgrywa się w hotelu socjalnym w Dordrechcie, takim a nie innym, gdyby nie to, że przez jakiś czas codziennie rano budziłem się widząc nad sobą tą samą oderwaną hotelową tapetę. Przyznam, że jako czytelnik nie przepadam za literaturą, która powstaje w stylizowanych gabinetach, mówiąc oczywiście w przenośni. Czy pisarz, artysta musi być blisko prawdziwego życia, aby mógł tworzyć? Sama wyobraźnia, to za mało? - Oczywiście, wyobraźnia wystarcza, ale kolorytu, prawdy, esencji nie da się nią uzys