"Operacja Dunaj" w reż. Jacka Głomba w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Pomysł fantastyczny: opowiedzieć o niesławnym najeździe Układu Warszawskiego na dubczekowską Czechosłowację. Ale nie w tonie demaskacyjnym, a z humorem a`la czeski film. Odheroizować przy okazji jeden z mitów pophistorii poprzez ukazanie następców Janka Kosa i jego załogi, już bez psa: czterech ćwoków w zagubionym czołgu prujących przez podkarkonoskie lasy prosto na NRD, co ani chybi grozi trzecią wojną. Czołg i motocykl bojowy są z drewna; wyzywająco teatralny las mógłby uchodzić za mutację szekspirowskiego lasu ateńskiego, pełnego cudów. Najsłabszym punktem okazał się jednak scenariusz. Postawiwszy naprzeciw siebie polskich czołgistów, czeskie dziewczyny i nowe wcielenie Marusi, Robert Urbański nie bardzo wiedział, co z nimi dalej robić. Akcję miotało od naiwnej sielanki po czysty surrealizm, od koszarowego kabaretu po konwencjonalne sentymenty. Niespójność stylistyczna odebrała aktorom szansę na bogate role i poniekąd pomniejszyła wagę