Sceniczne spojrzenia Gustawa Holoubka są niczym umykające stado zajęcy niesłychanie wręcz eleganckich. Jakby wciąż na ostrym, ale jednak angielskim wirażu. Czaisz się w trawie, wyraźnie widzisz mknącego szaraka, wyraźnie wyczuwasz właściwy moment, skaczesz, łapiesz, po czym spostrzegasz, że łowy znowu zakończyły się kompletnym fiaskiem. Na "Garderobianym" byłem w sytuacji identycznie beznadziejnej. Od czasu do czasu wyraźnie widziałem, że Holoubek patrzy wyraźnie na mnie, po czym spostrzegałem, że On jednak wyraźnie nie na mnie patrzy. Jego spojrzenie, niczym światło blisko wielkich mas, jakby zakrzywiało się w okolicach mojej głowy i znienacka umykało w bok. Oko Holoubka wykonywało woltę, fikało kozła, pokazywało figę - i znikało. Słowem - zajęcze spojrzenie Holoubka wyraźnie robiło mnie w konia. Niby mistrzowsko prostolinijne, ale paraboliczne w istocie; niby klasycznie bez przeszkód idące, a jednak cokolwiek zza węgła; na pozór nielu
Tytuł oryginalny
Zając stepowy
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 139