- Staram się być wiernym wersji tradycyjnej, ale nie ukrywam, że trochę ją przykróciłem i wprowadziłem nowy ruch - mówi Kenneth Greve, tancerz i choreograf duński, szef Fińskiego Baletu Narodowego w Helsinkach, przed premierą "Jeziora łabędziego" w Teatrze Wielkim w Poznaniu.
Z Kennethem Greve, choreografem, który realizuje w Poznaniu swoją wersję "Jeziora łabędziego", rozmawia Stefan Drajewski: Czym Pan wersja "Jeziora łabędziego" będzie się różniła od tradycyjnej? - Staram się być wiernym wersji tradycyjnej, ale nie ukrywam, że trochę ją przykróciłem i wprowadziłem nowy ruch. Kiedy Czajkowski skomponował muzykę do tego baletu, w trakcie podawano kawę lub herbatę. Dla dzisiejszej publiczności przywykłej do szybszego tempa życia, zrezygnowałem z wielu powtórzeń. Pierwszy akt połączyłem z drugim. Będzie jedna przerwa. Zanim Pan zaczął tworzyć własną choreografię, wiele razy występował Pan w tym balecie... - Jako młody chłopak tańczyłem w corps de ballet, a potem tańczyłem partię Zygfryda w 11 realizacjach. Po raz pierwszy w tej pięknej roli wystąpiłem w realizacji Nurejewa w Operze Paryskiej, a pożegnałem się z nią w Covent Garden w Londynie. Publiczność traktuje "Jezioro łabędzie"