Zapowiedź Teatru Dramatycznego wystawienia sztuki Millera "Po upadku" obudziła ogromne zainteresowanie. Przede wszystkim dlatego, ponieważ autor "Śmierci komiwojażera" napisał tę sztukę w związku z samobójczą śmiercią głośnej na całym świecie divy filmowej Marylin Monroe, która była jego żoną. Zainteresowanie to wzmógł jeszcze kilkudniowy pobyt Millera, w Warszawie. Jakże wypadła konfrontacja tego zainteresowania z realizacją sceniczną? Chyba nie najlepiej. Sztuka Millera jest czymś w rodzaju publicznej spowiedzi. Pisarz spowiada się nie tylko z tego, co przeżył z Monroe, ale w sposób chwilami dla spowiedników żenujący, ukazuje swój stosunek do kobiet w ogóle. Dowiadujemy się z tego confiteor, że Millerowi, który chętnie zagląda do urzędu stanu cywilnego, trudno przebywać z kobietami dłużej i wiązać się z nimi przede wszystkim, dlatego, ponieważ mają kaprysy, chimery i pretensje. To jego dąsanie się na płeć pięk
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Demokratyczny nr 12