"Panna Julie" Augusta Strindberga w reż. Filipa Gieldona w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Iwona Torbicka w portalu kulturaupodstaw.pl.
Przyjdzie może taki czas, iż ten okrutny i cyniczny dramat, jaki nam życie gotuje, nie zrobi na nas większego wrażenia - pisał Strindberg w przedmowie do "Panny Julii", a był rok 1888. Po ponad stu latach, problem społecznej niższości i wyższości, miłości i pożądania, dobra i zła, ciągle nas obchodzi. W teatrze w Gnieźnie publiczność przyglądała mu się w skupieniu. Na małej scenie długi stół, wokół szafki kuchenne, wzdłuż nich na niewysokiej ścianie pozawieszano noże: małe, duże, grube cienkie, tępe, ostre. Na jednej z szafek siedzi drobna kobieca postać, z opuszczoną głową. Półmrok. Tak na gnieźnieńskiej scenie zaczyna się "Panna Julie" Augusta Strindberga w reżyserii Filipa Gieldona, w nowym, miejscami rewelacyjnym, przekładzie Mariusza Kalinowskiego. Kiedy błyśnie światło, martwa, ciemna podłoga zamienia się w taflę żywej wody (świetnie odbijającej światło). Bohaterowie brodzą w niej przez cały spektakl, każdym ruchem