Reżyser tarnowskiego "Hamleta", Stanisław Świder, zwierza się w teatralnym programie, że najważniejszym problemem w jego spektaklu są zmory przeszłości. Chodzi mu o ducha starego Hamleta, który "nie pozwala Hamletowi oderwać się od zadania, które zostało mu powierzone". Niewątpliwie u Szekspira to ważny temat. Podobnie miało być w spektaklu, lecz - przez nieudolność - skończyło się na płaskiej ilustracji postawionej z góry tezy. Ten sam aktor gra Ojca, Klaudiusza, Fortynbrasa: w razie potrzeby (aktor nie może być w dwóch miejscach naraz) ktoś nosi jego maskę bądź wręcz - jak w finale - wymienia się aktora na kukłę. Maskę Ojca zakłada też Aktor i Hamlet, który w scenie "pułapki na myszy" gra Klaudiusza mordercę. Reżyser jednak cokolwiek przesadził z mnożeniem wizerunków starego Hamleta. Ponieważ nie udało mu się stworzyć klimatu wszechogarniającej obsesji, której podlegać ma duński książę, otaczające bohatera postaci o twarzach
Tytuł oryginalny
Zagracenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Krakowie nr 142