Parę lat temu znajomy zabrał ze sobą kilkuletniego synka do warszawskiego Teatru Wielkiego na uroczą, późnoromantyczną operę niemiecką "Jaś i Małgosia" Engelberta Humperdincka. Jako, że tato brał udział w przedstawieniu chłopczyk zmuszony był do całkowicie samodzielnej percepcji. Zapytany później o wrażenia po krótkiej, pochwalnej zresztą recenzji, raptem zadał zaskakujące swą logicznością pytanie: "A czemu nie było Jasia?". Partia ta, w dziele Humperdincka jest oczywiście przeznaczona na głos żeński. Realizatorzy przedstawień w teatrach dramatycznych mają w podobnej sytuacji znacznie mniej kłopotów. Dobiorą do roli dzieci najmłodziej wyglądających artystów i w porządku. W operze, dla głosu czyni się częste kompromisy, z wieku, tuszy i - jak się okazuje - również płci. Z pewnością nie ułatwiają one najmłodszym odbiorcom śledzenia akcji. W "Dziecku i czarach" Maurice'a Ravela pułapek jest jeszcze więcej. Ś
Tytuł oryginalny
Zagmatwane czary
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Robotnicza nr 143