"Letnie osy kąsają nas nawet w listopadzie" Iwana Wyrypajewa w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Przestrzenne wnętrze, tylko niezbędne meble. W wąskie prostokątne okno wdziera się drzewo, znak, że jest jakieś inne życie. Po szybach nieustannie spływa deszcz, czasem strugi, strumienie, czasami tylko pojedyncze krople. Pustka. Teren gry. Teren walki. Świetna, wręcz ascetyczna scenografia Anny Tomczyńskiej przypomina ring. Troje bohaterów rozpływa się w uśmiechach, przymierza miny i grymasy niczym kolejne maski, fałszywe twarze, kryjące prawdziwe emocje. Warto posłuchać, jak Witold Dębicki sączy w słuchawkę telefonu niewiele znaczące słowa, jak grzecznościowymi pytaniami usypia czujność rozmówcy. Po chwili nie da się nie zwrócić uwagi, jak nazbyt kordialnym (....KOR) ukrywa własne zakłopotanie. Do tego sama konwersacja Sary (Katarzyna Herman), Roberta (Witold Dębicki) i Donalda (Zdzisław Wardejn), niby ociekająca wzajemną sympatią, a przecież z gruntu fałszywa. Usypiająca czujność poszczególnych postaci, które właśnie sobie nawzajem