W tym roku mija 80. rocznica urodzin i 40. śmierci Zbigniewa Cybulskiego. "Cześć, starenia!" to zbiór wspomnień o aktorze, wznowiony po 14 latach i uzupełniony o nowe relacje - o książce Marioli Pryzwan pisze Wojtek Kałużyński w Dzienniku.
47 wspomnień, każde niby inne, ale wszystkie dość podobne. Że pił, choć nie lubił wódki i miał słabą głowę; że był nieżyciowy, naiwny jak dziecko; że najszczęśliwiej czuł się jako kawaler z nieodłącznym Kobielą na Wybrzeżu, a przygasł po ślubie, w Warszawie; że cierpiał na kompleks Maćka Chełmickiego; że kino (w domyśle Wajda) nie wykorzystało jego możliwości. Mnożą się te same epitety: brat-łata, niepoprawny romantyk, erotoman-gawędziarz, polski James Dean. Nawet anegdoty powtarzają się po kilka razy, choć w różnych wersjach. Wyłania się z tych relacji portret człowieka, z którym wielu chodziło pod rękę, ale nikt nie był w stanie wytrzymać tempa. Ani koledzy z dzieciństwa, Bim-bomowcy, reżyserzy, operatorzy, ani jego "chwilowe narzeczone". Wszyscy koncentrują się na niezwykłości albo zwykłości, ale w większości ich wspomnienia w próbach oświetlenia fenomenu Cybulskiego są dość bezradne, uciekające w suchą rze