Z trzech dramatów Witolda Gombrowicza nieodmiennie największym powodzeniem cieszy się "Iwona, księżniczka Burgunda". W warszawskim Teatrze Studio zrealizowała ją Ewa Bułhak, tytułową rolę powierzając Marii Peszek.
Sztuki autora "Transatlantyku" nigdy nie uchodziły za łatwą lekturę. Wielu odstraszały bogactwem znaczeń, przepychem, ale i hermetycznością formy. Najważniejsze inscenizacje w powojennej historii polskiego teatru nierozerwalnie jednak łączą się z Gombrowiczem. Mimo że najchętniej sięgano właśnie po "Iwonę, księżniczkę Burgunda", inny dramat Gombrowicza - "Ślub" - stał się, głównie dzięki Jerzemu Jarockiemu, specyficznym wyznaniem wiary polskiego teatru. W "Ślubie", tak odległym od romantyzmu, artyści mogli na nowo podjąć myśl, której początek przynoszą "Dziady" i "Nie-boska komedia". "Operetka" sprawiała twórcom jeszcze więcej kłopotów. Rozważania o zmierzchu sztuki w połączeniu z zupełnie niepoważnymi pląsami i rozkosznie idiotyczną, nagą Albertynką, do dziś stanowią dla teatru przeszkodę bardzo trudną do pokonania. "Iwona, księżniczka Burgunda" wydaje się dla realizatorów najłatwiejsza. Metafora dworskiego porządku niszcz