PONAD sześć lat temu przeszła i przez sceny polskie wysoka fala "Rzeczy Listopadowej" Ernesta Brylla. Określano to wówczas, jako wydarzenie: nareszcie dramat współczesny, który nie zajmuje się miałkimi sprawami, lecz "stawia pytania ostateczne", sięga w głąb duszy narodu. Po latach więc - jakby cała epoka minęła - postanowił Teatr Współczesny sprawdzić, w jakiej mierze "Rzecz Listopadowa" oparła się niszczącemu działaniu czasu. Bo nie jest to dramat w tradycyjnym sensie, raczej luźny ciąg obrazów codzienności, podbudowanych wierszem, w którym rozbrzmiewa sarkazm Słowackiego i gniew Wyspiańskiego. Oglądamy więc u bramy cmentarnej trzech mężczyzn, którzy wspominają poległych kolegów; zderza się z nimi Starszy Poeta (Zdzisław Mrożewski) oprowadzający po mieście "Anglika z Kołomyi" (Czesław Wołłejko), który nijak już nas pojąć nie może, mimo że w Polsce się rodził; zjawia się również Aktorka (
Tytuł oryginalny
Zaduszki w lutym
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 42