Marka Festiwalu Prapremier nie jest wieczna. Dziś mocno promuje miasto i jest chwalony w Polsce, ale jeśli już teraz nie zadbamy, by się rozwijał, w przyszłości będziemy mogli tylko go wspominać - pisze Joanna Lach w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.
Gdy szef Teatru Polskiego Paweł Łysak jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu mówił, że wchodzi on w kryzys, byłam zaskoczona. Przecież to jedna z najważniejszych imprez teatralnych w Polsce, która cieszy się od lat uznaniem krytyków i widzów. Zresztą, 12. edycja powoli się kończy i z pewnością nie można jej zaliczać do najsłabszych. Mieliśmy świetną "Kalinę" w wykonaniu Katarzyny Figury, którą owacjami nagradzała pełna sala teatru, był eksperymentalny "Morrison. Śmiercisyn", zawsze dobry Jan Peszek w "Klubie miłośników filmu Misja", a dziś wieczorem będzie można obejrzeć "Piątą stronę świata", o śląskiej rzeczywistości, na podstawie powieści Kazimierza Kutza, którą zachwycali się krytycy. Mało tego. Mike Urbaniak, znany bloger z uwagą śledzący życie teatralne w Polsce, o Festiwalu Prapremier pisał w "Przekroju", że impreza "konsekwentnie, krok po kroku, staje się coraz silniejszą marką". A Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatr