EN

1.12.1974 Wersja do druku

Zaczyna się na serio

"Bloomusalem" jest poważnym eksperymentem teatralnym. Jego twórcy poważnie potraktowali własną awangardowość, aktorzy poważnie traktują swe trudne zadania i wykonują je z podziwu godną sprawnością, widzowie też traktują rzecz poważnie, zarówno w pierwszej jak w drugiej części, kiedy posłusznie wędrują po foyer, starając się awangardowo coś zobaczyć za swoje pieniądze. Nikt się nie śmieje. Nie ma z czego? Jest, możemy nawet z wielu oznak się domyślać, że śmiech na widowni teoretycznie był przewidziany. Wprawdzie jeżeli idzie o poczynania pań lekkiego podobno prowadzenia, odtwarzające je aktorki odpowiedzialnie ukazały studium sadomasochizmu i odtworzyły obsesje z precyzją godną nie śmiechu, lecz uznania. Ale nikt się nie śmieje, nie śmie nawet, gdy J. J. O'Molloy wykrzywia się do przekrzywiającego mu się Blooma, ani kiedy zewsząd dolatują różne swawolne i podejrzane odgłosy, cmokania, wabienia, wołania, ani kiedy iluzjonista pokaz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Zaczyna się na serio

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog Nr 12

Autor:

Marta Piwińska

Data:

01.12.1974

Realizacje repertuarowe