Ach, ten Kasprowy! Napisał, że w Teatrze Polskim dano premierę "Fausta" Goethego w reżyserii Szajny. No i zapeszył. Bo już premiera prasowa się właściwie nie odbyła, ściślej - odbył się jej akt pierwszy. A było tak: siódmego lipca rzeczywiście przybieżeli wszyscy, co jeszcze ostali się w urlopowej Warszawie, był pan minister Motyka, przyjechał Greń z Krakowa, było masę sympatycznych, uroczych ludzi. Irena Szymańska, Stankówna i Nastulanka zadawały szyku w długich, powiewnych sukniach. Pierwszy akt przedstawienia minął wśród świateł kolorowych reflektorów zawieszonych nad stołami przywleczonymi prosto z prosektorium Zakładu Medycyny Sądowej. Pawlik - Faust kłapał drewniakami po scenie, aby wreszcie razem z Mefistem dać się unieść w górę wymyślnej, jazgoczącej maszynerii. Byłam ogromnie niespokojna o życie znakomitego aktora i ledwo zdążyłam wypowiedzieć swoje obawy o właściwe funkcjonowanie owej piekielnej ma�
Tytuł oryginalny
Zacięta kurtyna, piekiełko i zegary
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 29