Najważniejsze było "Ciało Simone" Krystiana Lupy z Małgorzatą Braunek w roli uduchowionej aktorki, która ma zagrać Simone Weil, żydowską intelektualistkę zafascynowaną Chrystusem - miniony rok w teatrze podsumowuje Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
W wielu komentujących się ironicznie wymiarach - świętości, kabotyństwa i obrazoburstwa - reżyser przedstawił niebo i piekło zapętlonej europejskiej duchowości. Wiara w czystość zderza się z hedonizmem posthipisowskiej kontrkultury oraz ateistycznym sceptycyzmem. Dla mediów ważniejszy od kreacji Małgorzaty Braunek [na zdjęciu] był protest Joanny Szczepkowskiej. Dopełnieniem "Ciała Simona" stała się madrycka "Końcówka" Lupy - groteskowy obraz religijności opartej na epatowaniu cierpieniem, która konkuruje z idiotycznym laickim kultem optymizmu. Grzegorz Jarzyna w magicznej "Aretei" w Essen sportretował manipulację religią i bezowocność boskiej ofiary. Krzysztof Warlikowski w "Końcu" pokazał piekło na ziemi i dociekał, czy istnieje Niebo. Dla Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego (spektakle z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu) najważniejszym problemem jest tożsamość - zakłócona bądź narzucana w imię politycznej poprawności lub na