- Nie wiedziałam co to znaczy być ministrem kultury. To udręka administracyjna - mówi Izabella Cywińska, minister kultury w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, w rozmowie z Elizą Olczyk.
Podobno jest pani oczarowana polityką? - Od dziecka jestem homo politicus. Co prawda jako młoda kobieta zajęta imprezami, miłością, karierą zawodową odpuściłam politykę na jakiś czas. Ale gdy zostałam dyrektorem teatru w Kaliszu, spojrzałam na świat z innej perspektywy. Zaczęłam wtedy robić teatr polityczny. EO:Właśnie. Za sztukę wystawioną w Poznaniu "Oskarżony: Czerwiec Pięćdziesiątsześć" została pani internowana w stanie wojennym. - To prawda, ale nie żałuję. To było jeszcze jedno doświadczenie zawsze tak nam reżyserom potrzebne. Ludzie kochali nasz teatr, a wtedy w tych gorących dniach jeszcze bardziej. Gdy po spektaklu dostawałam bukiety kwiatów z wpiętymi opornikami, symbolem Solidarności, to za każdym razem się wzruszałam. Politycy nigdy nie lubili, a wtedy to już szczególnie, kiedy artyści zabierali glos w sprawach publicznych. - Nie ustępowaliśmy, robiliśmy, co tylko było można. Tego naszego mieszania się nigdy nie było za