"Miarka za miarkę" Williama Shakespeare'a w reż. Oskarasa Koršunovasa w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Renata Lipińska-Kondratowicz w Tygodniku Ciechanowskim.
Chwalę się tym, bo teraz jako emerytka bywam rzadko. Nie należę do ludzi, którzy ronią nostalgiczne łzy za czasem minionym, ale parę rzeczy mi się w nim podobało: tanie książki, kino, teatr... Potrafiłam jako studentka specjalnie jechać do Warszawy, aby obejrzeć Łomnickiego w "Królu Ubu" czy Hanuszkiewicza w "Zbrodni i karze". Później, gdy kontynuowałam studia w Warszawie, widocznie nie stanowiło to większego problemu finansowego, aby bywać w teatrach nawet dwa razy w tygodniu. Na teatralne wyjścia miałam wtedy gotową kreację, czyli czarną sukienkę z białym koronkowym kołnierzem. W codziennym sweterku czułabym się źle, bo każde takie wyjście było świętem. Tak więc ubrana i teraz odświętnie, ponieważ zafundowano mi bilet, udałam się do Teatru Dramatycznego, który wbił się w moją pamięć świetnymi rolami Świderskiego czy Zapasiewicza. Na pierwszy rzut oka niby wszystko tak samo: ta sama kawiarnia w holu z socrealistycznym wystrojem,