Przedstawienie w Teatrze Powszechnym ma jedną, podstawową zaletę. Dzięki niemu, przynajmniej we fragmencie, poznajemy najważniejszy utwór Karla Krausa nie wystawiany i nie publikowany dotychczas w Polsce. Jeszcze raz możemy docenić kunszt translatorski Jacka St. Burasa. Jemu zawdzięczamy pojawienie się na naszych scenach i w druku wielu dzieł literatury niemieckojęzycznej, do tej pory zbyt mało u nas widocznych. Na tym kończą się korzyści z tego wieczoru w "Powszechnym". Nie tak dawno chwaliłem "Korowód" Arthura Schnitzlera na scenie "Ateneum". Młodszy o kilkanaście lat od Schnitzlera Kraus należy do tego samego kręgu artystycznego, nierozerwalnie łączącego się z Wiedniem przełomu wieków. W odróżnieniu od zaangażowanego w istotne przyjaźnie autora "Korowodu", Kraus wybierał samotność. Dobitnie krytykował prominentów wiedeńskiej bohemy - Freuda, Hofmnstahla czy Reinhardta, lecz cieszył, się szacunkiem największych swojej epoki -
Tytuł oryginalny
Zabrakło iskry
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 129