Cóż za nieoczekiwana decyzja: na 35-lecie teatru STU wystawić "Hamleta". To i honor, i wyzwanie. Szczyt szczytów dramaturgii, tytuł, który wszyscy znają (choć niewielu tak naprawdę czytało) i mniej więcej wiedzą, o co w tej sztuce chodzi. Dla reżysera to wyzwanie, gdyż "Hamlet" żadną miarą nie daje się przygwoździć: interpretować można go na różne sposoby, i nawet w lekturze wciąż otwierają się nowe, kuszące ścieżki - często wiodące na manowce. Co dopiero w teatrze. Krzysztof Jasiński wybrał drogę najprostszą i najbardziej oczywistą. Jest "Hamlet", jest teatr, są aktorzy - więc zróbmy tę sztukę. Trzeba ją przyciąć, bo jest za długa - (istotnie, jest za długa), ale zachować czytelność fabuły, charakter postaci, no i sławne bon moty. Wykroić z "Hamleta" rodzaj "Zabójstwa Gonzagi", czyli sztuki streszczającej główny problem i wątek tragedii. Reszta jakoś sama pójdzie. Jasiński nie byłby sobą, gdyby nie wpro�
Tytuł oryginalny
Zabójstwo Gonzagi
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta w Krakowie nr 52