"Romans z Czechowem" w reż. Mariusza Pilawskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sass w Expressie Ilustrowanym.
Dobrze, gdy sztuka wciska w fotel. Strasznie, gdy widz kurczy się w fotelu zażenowany tym, co mu serwuje scena. "Romans z Czechowem" w Teatrze Nowym skłania tylko do jednego pytania: dlaczego nas raczą czymś tak podanym? Można kochać Czechowa, nawet wiersz mu napisać, tak jak zrobił to Mariusz Pilawski, reżyser i jeden z aktorów tego przedstawienia. Ale uczucie nie może być aż tak ślepe, by ktoś z miłości mordował, nieudolnie udając, że reanimuje - całkiem zresztą niepotrzebnie, bo autor jest żywy. Na warsztat wzięte zostały trzy jednoaktówki. W "Oświadczynach" kandydat na narzeczonego (Pilawski), panna do wzięcia (Magdalena Kaszewska) i ojciec, który chętnie by się jej pozbył (Marek Kołaczkowski), swoje nadzieje i plany utopią w swarach. W "Niedźwiedziu" pełna życia wdowa (Danuta Rynkiewicz) postanawia na zawsze odciąć się od świata, ale, jak się okaże, tylko do pierwszej okazji. Nawet wróg (Mieczysław A. Gajda) może być wybawienie