"Zbrodnia i kara" w reż Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym
Każda nowa inscenizacja Dostojewskiego to wydarzenie nie tylko artystyczne. Inscenizacja "Zbrodni i kary" to mądre przedstawienie, wyrażające niepokoje współczesnego świata. To fundamentalne pytania o kondycję człowieka, przekraczanie granic wolności i odpowiedzialności oraz o wybory między dobrem i złem. To nieprawda, że czytane kanonicznie dzieła literatury światowej nie obiecują nowych olśnień, niespodziewanych odkryć, choćby z tego powodu. Odbierane przez kolejne pokolenie, wzbogacone są przecież o nowe doświadczenia, których nasi poprzednicy nie byli sobie nawet w stanie wyobrazić. Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, co w inscenizacji "Zbrodni i kary" Waldemara Śmigasiewicza uderzyło mnie ze zdwojoną siłą, powiedziałabym: grzech pychy, który dotyka w coraz większym stopniu człowieka starającego się wyprzeć ze swojej świadomości Boga, w głębokim przekonaniu, że jest Go w stanie nie tylko zastąpić, ale i skorygować. Już Konrad z