Określony nieco asekuracyjnie jako Work inprogress, "Makbet" Henryka Baranowskiego jest jednym z tych spektakli, w których nadmiar pomysłów rozsadza teatralną formę. Odkrycia interpretacyjne reżysera są jednak na tyle frapujące, że warto im się przyjrzeć.
Już scenografia spektaklu jest zupełnie odmienna od tego, co zazwyczaj widzimy na scenie kolejnych adaptacji wielkiej tragedii z mitycznych dziejów Szkocji. Płytki basen na proscenium i nieliczne sprzęty w osobliwy sposób harmonizują z zakrywającą większą Część okna sceny kurtyną. Pojawiają się na niej reprodukcje prac śląskiego artysty Romana Maciuszkiewicza: surrealistyczne obrazy nieco w stylu René Magritte'a i Giorgia de Chirico e Chirico, przedstawiające fantastyczną architekturę (puste ulice, sięgające chmur wieże, blanki murów), melancholijne pejzaże marynistyczne i szare, martwe niebo. Henryk Baranowski czytając dramat Szekspira wyciągnął daleko idące wnioski z powracającej w tekście w rozmaitych konfiguracjach metaforyki wody i nocy; jego "Makbet" jest spektaklem, którego nastrój budowany jest dzięki użyciu nokturnalnej (a zarazem psychoanalitycznej) symboliki: Makbet, dokonując swojej pierwszej zbrodni, "zabił sen"; zarówno on, jak i