"Kordian" w reż. Szymona Kaczmarka w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Marcinkowska w Teatraliach.
Klasyka wymaga pomysłu. Twórcy postmodernistyczni zobowiązani są przede wszystkim do Janionowego "odnawiania znaczeń", reinterpretacji literackich "kamieni milowych". Jednak tymi "kamieniami" można się niechcący zamurować, mogą przygnieść, ale można też znaleźć sposób na zbudowanie z nich przepięknej, podziwianej przez lata twierdzy. Przy każdym kolejnym wystawieniu "Kordiana" czy "Hamleta" widz (jeśli nie jest uczniem, który akurat czeka na streszczenie swojej lektury) zadaje sobie dwa pytania: po pierwsze - jak? Po drugie - po co? Odpowiedzi po obejrzeniu spektakli mogą być rozczarowujące. Czasami można mieć do czynienia ze swego rodzaju "zabijaniem" teatru: albo dziwnym, silącym się na nowoczesne odczytanie pomysłem, albo suchą, klasyczną formą, za którą (posługując się stwierdzeniem Kantora) "Dalej już nic...". Ostatnio możemy oglądać w krakowskich teatrach dwa kanoniczne dramaty: "Kordiana" w reż. Szymona Kaczmarka w Starym Teatrze oraz