"Księżyc i magnolie" w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej w Teatrze STU w Krakowie. Pisze Aleksandra Sowa w serwisie Teatr dla Was.
Pisanie o pisaniu, kino o robieniu kina, czy teatr o robieniu teatru, to już chwyty powszechnie znane i stare jak świat. Z zamiaru opisywania trudności towarzyszących powstawaniu dzieła, niemożności tworzenia, czy wychodzenia z kryzysu artystycznego, powstało już tak wiele sztuk, książek i filmów, że stworzenie czegoś, co wymykałoby się rozmaitym porównaniom czy poszukiwaniu inspiracji powstałymi wcześniej dziełami, zdaje się niemal niemożliwe. W przypadku spektaklu Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej również trudno uniknąć skojarzeń czy nie zauważyć klisz i schematów, które reżyserka wykorzystuje i powiela. Zdesperowany producent (Olaf Lubaszenko), koniecznie rubaszny i mocno przy kości, głównie z pobudek osobistych i potrzeby udowodnienia sobie i innym własnej wielkości, porywa się na stworzenie ekranizacji słynnej książki "Przeminęło z wiatrem". Oczywiście, zadanie musi być utrudnione, a więc już na wstępie okazuje się, że pośród kil