"Nasze miasto" w reż. Szymona Kaczmarka w Teatrze IMKA w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w dodatku Rzeczpospolitej.
Szymon Kaczmarek do absurdu doprowadził sytuację bohaterów "Naszego miasta", wystawiając dramat Thorntona Wildera w teatrze IMKA. Przy całym dystansie, z jakim potraktowani zostali mieszkańcy Grover's Corner, zabrakło w nich odrobiny człowieczeństwa. Bez tego trudno utkać historię nawet o małomiasteczkowym życiu. Widz nie potrafi zaangażować się w ten spektakl. Przedstawienie Kaczmarka przypomina ćwiczenia z wychodzenia z roli dla aktorów. Głównym elementem scenografii jest drewniana, wybrzuszająca się na różne strony klepka, głównym bohaterem - Reżyser (Szymon Czacki). Wywołuje on na scenę kolejne postaci, które pojawiają się zupełnie zdziwione swoim zaistnieniem w tym miejscu. Z pudełek podpisanych nazwiskami wyjmują elementy charakteryzujące poszczególnych bohaterów. Ale zawsze będą istnieć obok nich, nie tyle jako postaci, ile jako aktorzy. Półprywatnie, bawiąc się wypowiadanymi kwestiami, bardziej relacjonując codzienność