- Byłem oszołomiony tym, że wydostaliśmy się ze szponów Związku Radzieckiego, ale chyba wszyscy byli, bo poza Jerzym Giedroyciem nikt nie wierzył, że tak się stanie. Dlatego dziś, kiedy tyle się mówi o różnych pomnikach uważam, że w centrum Warszawy powinien przede wszystkim stanąć pomnik Giedroycia - mówi Stanisław Tym.
Jacek Cieślak: W pana filmie "Ryś", poseł Ryszard Ochódzki mówi o naszym kraju z trybuny sejmowej, że "to dobrze, że jest dobrze", tymczasem w nowej sztuce "Gazeta spada zawsze papierem do góry" szuka pan dziury w całym. Wie pan, na czyj młyn to jest woda? Stanisław Tym: Kompletnie mnie nie interesuje, na czyj młyn to jest woda. Napisałem komedię, nie felieton, a komedia nie jest wiernym opisem rzeczywistości, tylko karykaturą, wyolbrzymieniem, krzywym zwierciadłem. Kiedy zaczynała się nowa Polska, miałem nadzieję, że zmiana systemu zmieni Polaków. Pan wiedział, że takie myślenie jest naiwne? - Zacznijmy od tego, że jednak zmieniła, choć ludzie zostali z całym swoim bagażem spraw, kompleksów, niepewności, niewiedzy i przeważnie niełatwych życiorysów. Oczywiście byłem oszołomiony tym, że wydostaliśmy się ze szponów Związku Radzieckiego, ale chyba wszyscy byli, bo poza Jerzym Giedroyciem nikt nie wierzył, że tak się stanie. Dlatego dz