NIGDY nie onieśmielała mnie klasyka. Nie sądzę też, by trzeba było traktować dzieła naszych klasyków, jak muzealne zabytki, gdzie każde słowo jest święte, a nawet nie wiadomo, czy wolno otrzepać te inkunabuły z kurzu stuleci. I dlatego nie przerażał mnie nigdy żaden zabieg reżyserski, zmierzający do ożywienia dzieła klasyka i zbliżenia go do naszych odczuć i doznań. Decyduje tu wynik. Skoro przedstawienie jest żywe i zabawne, skoro dzieło klasyka żyje na scenie i cieszy znowu po latach widzów - wszystko jest w porządku i nie widzę powodu, by łamać ręce i drzeć szaty w rzekomej obronie mistrza. I dlatego oklaskiwałem przedstawienie "Dam i huzarów" u Hanuszkiewicza. Obszedł on się z tekstem Fredry dość dowolnie i frywolnie. Ale któż to był ten pan Fredro? To przecież żołnierz napoleoński, szlachcic zawadiacki i wesoły, autor "Męża i żony" oraz wielu mniej lub więcej znanych wierszyków, które młodzież polska o
Tytuł oryginalny
Zabawa z Fredrą
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu