Żarcik Joanny Olczak "Ja-Napoleon" rozgrywa się w rodzinie warszawskiego korespondenta pisma zagranicznego - oczywiście pisma nie politycznego, ale... przyrodniczego. Wtajemniczeni rozpoznają tu autentyczne postaci z otoczenia autorki. Ale mniejsza o plotki wtajemniczonych. Nie o to przecież autorce chodziło, by się zabawić kosztem swoich bliskich. Ta rodzinna komedia podchwytuje trochę szczegółów obyczajowych czy, powiedzmy, organizacyjnych z naszego życia, ale kontrastuje je z pomysłem absurdalnym, surrealistycznym. Dom jest zwariowany. Coraz to ktoś wyobraża sobie, że kimś jest. Pani, że jest Napoleonem, sąsiadka - panią Walewską,gosposia - Herodiadą, dyrektor - adiutantem, furmani i ogrodnik - żołnierzami napoleońskimi itd. Przywdziewają odpowiednie stroje. I zaraz okazuje się, "co się komu w duszy gra". Cesarz, mundury - to niezawodne, od razu porywa. Do walki,do wojenki. Czynów stal i dziejowa misja do spełnienia, trzeba
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 48