"Piaskownica" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Antoni Winch w wortalu Teatr dla Ciebie.
Miłość jako komedia, zabawa, żart. Nie ma nic nowego w takim jej ujęciu. Ludzie od wieków bowiem dostrzegali zarówno tragiczną, jak i komiczną stronę tego uczucia. W XXI stuleciu nic się w tej kwestii nie zmieniło i śmiejemy się z miłości równie często, jak przez nią płaczemy. Dramat Michała Walczaka, Piaskownica, stawia nas w trudnej sytuacji. Nie wiemy bowiem czy śmiać się, czy płakać. Tak naprawdę trochę chichoczemy, a trochę szlochamy. Z teatru wychodzimy jednak w dobrym nastroju. Więc jednak miłość jako komedia, zabawa i żart. Większą część sceny zajmuje piaskownica. Otoczona jest ona przez dziwaczne, sprężynowe kikuty, których zadaniem jest chyba imitować lizaki. Całości dopełniają drzwi stojące w tle. Mamy tu dwie główne przestrzenie, w jakich rozgrywa się akcja przedstawienia - piaskownicę i drzwi do mieszkania głównej bohaterki dramatu. Dzięki umiejętnemu użyciu świateł, przenosimy się szybko z miejsca, w którym ak