Ionesco ciągle w dobrej formie. Mimo przekroczonej sześćdziesiątki, mimo laurów akademickich, mimo że to już trzydziesta jego sztuka, a tworzyć zaczął późno, bo po czterdziestce. Można mieć do niego różne zastrzeżenia, ale jedno jest pewne: umie pisać dla sceny. To prawda niepodważalna. Dowodem tego także "Macbett". Ionesco poszedł tu - po raz pierwszy w swej twórczości - za modą współczesnego trawestowania klasyków. Tak poczynali sobie Durrenmatt ze Strindbergiem i Szekspirem, Bond z "Królem Learem"', jeszcze można by przytoczyć inne przykłady. Ionesco dodał Makbetowi jedno t - i dramat Szekspira zamienił w komedię, parodię, zabawę. Śmieje się z tego wszystkiego, choć w śmiechu tym są sztylety - żeby użyć określenia szekspirowskiego. "Macbett" ma w sobie coś z pierwszych sztuk autora "Łysej śpiewaczki", tych najlepszych, które wykpiwały absurdy życia codziennego i coś z tych późniejszych, obciążonych ideolo
Tytuł oryginalny
Zabawa w Makbeta
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 150