EN

19.11.2013 Wersja do druku

Za mało teatru w teatrze

Obejrzałem "Naszą klasę" Tadeusza Słobodzianka siedząc w pierwszym rzędzie, toteż musiałem zadbać o to by nie "podłożyć nogi" aktorom. Dramat przeczytałem wcześniej, kupiłem nagrodzone dzieło w Polsce, a czytałem długo, choć korzystniej dla mnie byłoby napisać - jednym tchem. No więc nie było jednym tchem i to nie tylko dlatego, że temat trudny, ale przede wszystkim "długi" w zapisie, co też miało, moim zdaniem, znaczenie dla jego scenicznej interpretacji - po premierze sztuki Tadeusza Słobodzianka w Teatrze Galeasen w Sztokholmie pisze Marek Terpiłowski.

Szwedzki widz jest oczytany, wskaźnik czytelnictwa - 80% deklaruje przeczytanie, co najmniej jednej książki w ciągu roku, w Polsce nie do pomyślenia. Natomiast wiedza z zakresu złożoności problematyki II wojny światowej jest neutralna, podobnie jak neutralność Szwecji. A że upłynęło parę lat od zakończenia wojny, temat stał się bezpieczniejszy, toteż większe na niego otwarcie, tym bardziej, że ma miejsce w zamorskim kraju, w polskiej wiosce o nazwie Jedwabne. Oczywistym jest również lobbing polskich i żydowskich środowisk, ale też nie wszystkich, bo przecież nawet w Sztokholmie funkcjonuje Klub Gazety Polskiej. Szwedzkie teatry były i pozostają otwarte na polską dramaturgię choć może nie zawsze spełniając oczekiwania polskiego widza, a takim jestem. Natomiast ww. oczytanie, jak rozumiem, jest otwarciem na narrację i w tej to narracyjnej konwencji napisana i zrealizowana została "Nasza klasa" a zatem ziarno padło na podatny grunt. Należy równie

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał nadesłany

Autor:

Marek Terpiłowski

Data:

19.11.2013

Wątki tematyczne