"Pięć róż dla Jennifer" w reż. Marii Spiss w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Mirosława Kruczkiewicz w Nowościach.
Jennifer czeka na mężczyznę, poznanego kiedyś w barze. Zauroczył ją, spędzili z sobą noc (a może wcale nie, tylko ona sobie już to wyobraziła). Dała mu swój numer telefonu... Jest pewna, że on zadzwoni i przyjedzie do niej. Toteż stara się nie wychodzić z domu (mamy erę przedkomórkową). Czeka w wielkim napięciu, nerwowo reaguje na pomyłkowe połączenia. Jest zawsze gotowa na przyjęcie wyczekiwanego gościa, dba o strój, nakrywa do stołu na dwie osoby... Banalne? Dosyć. Ale jest pewna okoliczność, która zainteresowanie tą sytuacją wzmaga: Jennifer to transwestyta. Mieszka w dzielnicy takich jak ona. Autor sztuki "Pięć róż dla Jenifer", Annibale Ruccello, środowisko transwestytów obserwował jako antropolog. Zapewne jednak nie tylko dlatego uczynił ich bohaterami swej czarnej komedii. Ich samotność jest wszak szczególnie wyrazista. Pogłębia ją "inność", przekraczanie granic tradycyjnych ról. By żyć, tworzą iluzje, dopisują sobie życio