Tak, to chyba wszystko - zakończył naszą rozmowę kierownik "Teatru Lalek" we Wrzeszczu. - A teraz muszę panią przeprosić, bo mamy roboczą próbę. Odprowadził mnie do drzwi i skręcił w lewo. Moja droga prowadziła w prawo. Ale ja jeszcze nigdy w życiu nie byłam w teatrze lalek.. Pokusa była za silna. Chrząknęłam wojowniczo dla dodania sobie animuszu i również skręciłam w lewo. Kierownik doszedł właśnie do zakrętu, z za którego wyłoniła j się duża gablota, pełna lalek w koreańskich strojach. Nad głową pierwszej wisiał napis "mędrzec". Można to było od razu poznać po gęstym zaroście, zakrywającym mu pół twarzy. Kobieta z dużym koszykiem dźwigała na plecach swoje skośnookie dziecko. Ciekawe, dlaczego nie wsadziła dziecka do koszyka? Dalej stał tragarz, uzbrojony w rodzaj drabinki do przenoszenia towarów. Po kaszubsku nazywa się to podobno "korzena" Przypomniałam sobie kierownika. Ale nie było go nigdzie. Zat
Tytuł oryginalny
Za kulisami teatrzyku
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki, Gdynia nr 254