"Na wschód od Hollywood" w reż. Tomasza Jachimka w reż. Jerzego Jana Połońskiego w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Tomasz Jachimek, autor komedii muzycznej "Na wschód od Hollywood", nie zajmuje się fenomenem aktorstwa ani nie wkracza w psychologiczne zawiłości zawodu czyjego społeczną misję. Owszem, wszystkiego tego dotyka, ale z lekkością kabaretowo-komediową, bez zadęcia. Dyrektor gra przed zespołem natchnionego artystę, który sięga po "Kordiana" w teatrze bulwarowym, ale tak naprawdę chodzi mu o dotację. Słowem, Jachimek trzyma się realiów i jedynie sygnalizuje, na czym polegają proza scenicznego życia, przedpremierowa gorączka, bufetowe intrygi, koleżeńskie zawiści i walka o pozycję w zespole, ale też maluje chwilę uniesienia, kiedy wreszcie dochodzi do premiery. Gorzej - a tego Jachimek również nie pomija - kiedy wszystko kończy się klapą. Zabawnie to zostało skrojone, okraszone piosenkami i scenkami rodzajowymi zza kulis. A że autor ma bystre oko, wyszedł z tego zgrabny obrazek z życia zascenicznego, które okazuje sporą przydatność sceniczną. Dla ak