- Staraliśmy się zwrócić uwagę, na to, co w Polsce wiemy, ale Niemcy nie wiedzą: że miejsce wypędzonych zajęli ludzie, którzy sami byli wypędzeni. To było dla nich zaskakujące, bo ich wizja tej historii jest taka, że Polacy rzucili zaniedbane wioski, by osiedlić się na ziemiach o wyższym poziomie cywilizacyjnym - o "Transferze!" z reżyserem Janem Klatą rozmawia Anna Pawłowska z Dziennik Łódzkiego.
Anna Pawłowska: - "Transfer!" to opowieść o Polakach przesiedlonych na Ziemie Odzyskane i Niemcach stamtąd wysiedlonych. Czy ludzie, których widzieliśmy na scenie, opowiadają autentyczne historie? Jan Klata: - Tak, co nie było wcale takie proste, bo trudno jest opowiadać swą historię w taki sposób, by się powtarzała spektakl po spektaklu i by była świeża. To jest jeszcze teatr czy już reportaż teatralny? - To zdecydowanie teatr. W momencie kiedy jest ktoś na scenie i ktoś na widowni, to jest teatr. To pierwotny teatr, podróż do źródeł, które nie były nawet w Grecji, tylko w epoce kamienia łupanego, kiedy jeden z naszych przodków opowiadał drugiemu historię polowania. Ci ludzie są w gorszej sytuacji od aktorów, opowiadając prywatne, bolesne historie. - Oczywiście. I nie potrafią grać na 50 procent, dlatego minimalizujemy próby. Bo za każdym razem, kiedy pani Angela Hubricht opowiada o siostrze, w jej oczach są autentyczne łzy. D