We mnie niesmak, by nie powiedzieć obrzydzenie, wywołuje marketing, w którym stosuje się nieprawdziwe informacje o nieuleczalnej chorobie, zmuszając aktora, by tłumaczył się ze stanu swego zdrowia. Podobnie, jak niesmak budzi fakt, że "Gazeta Wyborcza", która uczyniła z tego sensację, nie umie teraz jasno powiedzieć - podaliśmy nieprawdę - pisze Wacław Krupiński.
Czyli o "nieuleczalnej chorobie" Jerzego Nowaka raz jeszcze... Zmuszony jestem powrócić do sprawy powstającego filmu "Istnienie", przy okazji to którego sobotnia "Gazeta Wyborcza" doniosła o "nieuleczalnej chorobie" Jerzego Nowaka (z tekstu wynika, że to nowotwór), sugerując, że śmiertelnie chory aktor nakłonił reżysera Marcina Koszałkę do sfilmowania ostatniego okresu swego życia, że "zdecydował się podarować w testamencie swoje ciało Akademii Medycznej", że jego zwłoki "staną się tzw. preparatem formalinowym" itp. I nie byłoby nic w tych okropieństwach szczególnego, gdyby nie fakt, że u podstaw leży kłamstwo, które ma uwiarygodnić mistyfikację na użytek tej produkcji. W poniedziałkowym "Dzienniku" pisałem o tym spokojnie, wręcz, w ślad za Jerzym Nowakiem, z lekka żartobliwie, bo szło mi głównie o to, by uspokoić miłośników znakomitego i lubianego aktora. Teraz jednakowoż jestem zmuszony użyć słów mocniejszych. We wczor