Trzech największych kompozytorów w dziejach ludzkości to Bach, Beethoven i Mozart. Ale tylko ostatni z nich cieszy się powszechną sympatią. Za co kochamy Wolfganga Amadeusza - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Dziesięć powodów według Jacka Marczyńskiego 1. Za fantazję i bezpretensjonalność. Żył tylko 36 lat, nieustannie pracował, ale także bawił się, oddawał hazardowi, flirtował i przeklinał. Geniusz, ale taki, z którym każdy z nas mógłby się zaprzyjaźnić. 2. Za odwagę. Przy całej lekkomyślności był bezkompromisowy. To pierwszy w historii twórca, który zerwał feudalne więzy, uzależniające artystę od pana. Gdy miał dość uwag biskupa Salzburga, porzucił u niego służbę i zdecydował się na samodzielną karierę. Udowodnił, że wartością najcenniejszą dla twórcy jest wolność. 3. Za umiejętność autokreacji. Był idolem. Podróżował po Europie, koncertował, nigdy nie odmawiał słuchaczom. Zdobył ogromną popularność, a potem publiczność porzuciła go dla innych, sezonowych gwiazd. Taki jest los bohaterów kultury masowej. On jednak odzyskał sławę, ale już po śmierci. 4. Za bogactwo pomysłów. Spuścizna Mozarta to -we