EN

11.10.2016 Wersja do druku

Za co dziękować Wajdzie

Żegnać Andrzeja Wajdę to coś więcej, niż żegnać wybitnego twórcę. Pożegnanie Wajdy to pożegnanie półwiecza polskiego kina, na którego losy wpłynął bardziej intensywnie niż rówieśnicy. Był niewątpliwie twórcą szczęśliwym, jeżeli szczęście można mierzyć rozgłosem, sławą, liczbą tytułów, nagród i sukcesów - pisze Bogusław Chrabota w Rzeczpospolitej.

Trudno sobie wyobrazić polskie kino bez filmów "Kanał", "Popiół i diament", "Ziemia obiecana" czy "Wszystko na sprzedaż" [na zdjęciu]. Miał genialną rękę do obsady. Szczęśliwi byli aktorzy, których wybierał. Stworzył niezapomnianą plejadę gwiazd, z których korzystali inni. Był więc twórcą pobłogosławionym przez współczesność. Docenionym za życia. W miarę, jak stawał się artystą narodowym, rosła w nim też potrzeba uczestniczenia w życiu publicznym Polski. Jedni mają mu to za złe, inni za dobre. Ja w jego wyborach politycznych chcę się doszukiwać przede wszystkim odwagi, bo łatwo jest stać z boku i komentować rzeczywistość. Dużo trudniej wziąć odpowiedzialność na siebie. Zmierzyć się z czasami. Miał tę odwagę, jak mało kto. Zastanawiam się, za co mu dziękować najbardziej. Czy za obrazy XIX-wiecznej Łodzi z "Ziemi obiecanej", które wbiły mnie - nastolatka - w fotel swoją plastycznością i wyrafinowaniem? Czy za nostalgicz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Za co dziękować Wajdzie

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 238

Autor:

Bogusław Chrabota

Data:

11.10.2016