I tak oto otrzymujemy paradoks - zrodzony z obywatelskiej troski spektakl łatwy, prosty i obywatelsko niewymagający - o "Czarownicach z Salem" w reż. Izabelli Cywińskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie pisze Jan Czapliński z Nowej Siły Krytycznej.
"Czarownice z Salem" Arthura Millera w reżyserii Izabelli Cywińskiej to pierwsza premiera Teatru Powszechnego pod wodzą nowego dyrektora, Jana Buchwalda. Nowe wydają się również stosunki panujące w zespole, bo po sprawie pamiętnego "manifestu" teatr potrzebował być może spektaklu, który byłby okazją do znalezienia ogólnego porozumienia, w którym młodzi aktorzy zagraliby razem ze starszymi i w którym wzięłaby udział większość zespołu. "Czarownice" są takim spektaklem bez wątpienia. Odświeżenie zespołu swoją drogą, a jakość artystyczna jednak swoją - bo od której strony nie patrzeć na najnowsze przedstawienie Cywińskiej, wydaje się ono zbyt proste, zbyt łatwo poprzestające na zadawaniu chwytliwych, quasiobywatelskich pytań, prezentujące zbyt jednowymiarowe postaci i wykorzystujące zbyt prostolinijne rozwiązania. Przestrzeń gry wygląda mniej więcej tak, jakby połączyć "Dziady" Swinarskiego i "Bachantki" Warlikowskiego - publiczność p