Mityczny rzeźbiarz "Pygmalion" zakochał się w wykutym przez siebie posągu nimfy Galatei. Na tym wątku legendy oparł Shaw swą nowoczesną komedię. Ale zważmy, że Pigmalion wyrzeźbił swą Galateę z martwego marmuru. Ożywiła ją dopiero łaska bogini miłości. Zaś shawowski prof. Higgins - na poły z fantazji, na poły przez ciekawość zawodową uczonego fonetyka - uwziął się, by z nieokrzesanej kwiaciarki, mówiącej gwarą jednego z przedmieść londyńskich, wykrzesać arystokratkę w każdym calu wymowy i manier. Nowoczesny Pygmalion popełnił jeden zasadniczy błąd: przeoczył, że obiekt jego doświadczeń był ŻYWYM CZŁOWIEKIEM zanim jeszcze podjął się inkrustowania na nim wytwornego języka i wykwintnych manier. Nie dostrzegł, że to, co on traktował jako eksperyment niepozbawiony hazardu sportowego, przyśpieszyło w Elizie narodziny pełnego człowieczeństwa, bo - poczucia godności. I Shaw karze za ten błąd swego profesora Higginsa najsroższą
Tytuł oryginalny
Z Teatrów Stołecznych "Pigmalion" G. B. Shaw'a ("Teatr Powszechny")
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy