Po "Sprawiedliwości w Kioto" Władysława Orłowskiego, mieliśmy na przestrzeni krótkiego stosunkowo okresu czasu drugą już inscenizację telewizyjną współczesnej sztuki łódzkiego pisarza. "Styks" Zbigniewa Nienackiego nie pretendował do miana utworów, które niosą w sobie wielkie uogólnienie, był raczej opowiastką filozoficzną z pomysłowym kluczem. Spojrzeć na ludzi z "drugiej" strony, obnażyć śmieszność ich reakcji w momencie, który przerasta ich możliwości pojmowania świata, oto cel zamierzony i osiągnięty przez autora. Dowcipna, choć może niepotrzebnie zaciemniona makabrycznym osobnikiem, który "zbierał się" w walizce, z pewnością sztuka ta zmuszała widzów do myślenia. Chmurkowski i Kossobudzka trzymali rzecz w odpowiednim rytmie i na stroju, zresztą i pozostali wykonawcy nie zawiedli. Rzecz była sprawnie wyreżyserowana przez Janusza Majewskiego.
Tytuł oryginalny
Z tamtej strony
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Łódzki nr 40
Data:
15.02.1963